niedziela, 5 czerwca 2011

Wróciłam do domu, więc powracam także na bloga...

Miałam plan żeby opisywać każdy dzień pobytu u Miśka, jednak nie było na to wszystko czasu, wolałam ten czas poświęcić na przebywaniu z NIM...
Generalnie powiem jedno... było rewelacyjnie.
Przed wyjazdem zdążyłam stworzyć jedną notkę, którą teraz dodam... a o wyjeździe hmmm o wyjeździe napiszę jutro :)







Dzisiaj nie popiszę się optymistyczną notką, czasem tak trzeba…

W życiu bywa różnie, są te kolorowe jak i czarne dni… Każdy to wie, że kiedy zaczynamy nową znajomość i po pewnym czasie staje się ona dla nas ważna, otwiera ona nam nowy etap w życiu. Tak jest i w moim przypadku. Nowa znajomość, otworzyła mi oczy na pewne rzeczy, bardzo się cieszę z tego powodu ponieważ zaczęłam dostrzegać to czego wcześniej nie widziałam. Zaczęłam doceniać jak i przeklinać, to co mam oraz to, co przez ostatnie miesiące działo się w moim życiu… co działo się ze mną
To wszystko zależy od tego co wcześniej przeżyliśmy i kogo chcieliśmy widzieć w danej osobie. Jeśli długo czasu szukaliśmy oraz czekaliśmy na tego przyjaciela i kiedy już spotykamy taką osobę… to chce się być wobec niego jak najlepszym. Chce się być przyjacielem tak na 100%, takim prawdziwym, samemu chce się też wiedzieć, że ta osoba jest nim dla nas. Nie wystarczą jednak same dobre chęci, zaufamy przyjacielowi, tolerujemy jego nawyki, zasady jakimi kieruje się w życiu, poświęcamy się dla niego, po prostu: akceptujemy go takim jakim jest, a co w zamian ? Jeżeli nie ma tego obustronnie, to wszystko traci sens. Czujemy się wtedy oszukani, a zamiast przyjacielskich uczuć, coraz częściej pojawia się niechęć a nawet wrogość w stosunku do naszego ,,przyjaciela,, a raczej osoby, która miałabym nim być. Rozczarowanie to tak cholernie boli.. Kiedy już stajemy się świadomi, że tej drugiej osobie tak naprawdę nie zależy na nas, na naszej przyjaźni czy na dobrych relacjach, pojawia się chęć odwetu, a nawet zemsty. To raczej normalny odruch… Od tego momentu już wiadomo, że trudno coś zbudować na nowo, o ile coś w ogóle było. No właśnie a jeśli tylko ,,wydawało,, nam się, że ta cała przyjaźń istnieje, może od początku była ona pomyłką...
Za każdym razem, gdy wspominamy o bliskiej nam osobie, nachodzi smutek, żal, rozczarowanie… Jeżeli odrzucamy przyjaźń, skazujemy się na samotność, a jeżeli to ktoś nas rozczaruje, to tracimy w nią wiarę. Gdy do tej pory byliśmy serdeczną osobą, a nagle zamykamy wszystkie drzwi to nie dajemy przyjacielowi najmniejszych szans na ich otwarcie. Gdy z sympatii, przeradza się niechęć w wyniku tego, że ktoś zawiódł, to i ma to swoją przyczynę. Potem przychodzi czas na pogodzenie się z tym, a może i zerwanie kontaktu... przychodzi bowiem taki moment, kiedy ludzie oddalają się coraz bardziej, dochodzą nawet do wniosku, że zatrzymanie tej osoby nie ma najmniejszego sensu. Czasami można to nazwać pozbyciem się swojej godności. Jeżeli ktoś raz odchodzi, to lepiej go nie zatrzymywać. Nie wiadomo czy jest szansa na odrodzenie, a może czas się pożegnać, ale tak na zawsze… tego nikt nie wie.
Dlatego póki ktoś jest ważny, to powinno się mu to okazywać i często o tym mówić, bo czasami może być już za późno. Jeśli raz się straci czyjąś sympatię, to często można już jej nie odzyskać... w każdym razie wiele znajomości i przyjaźni przechodzi trudne etapy, niektóre nie raz po prostu się kończą. Wdaje mi się, jednak, że to co prawdziwe, powinno przetrwać... mimo przeciwności, które często czekają na naszej drodze….


Z poważanie Anna Antoninna Koper :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie chamskie i wulgarne komentarze nie są tu mile widziane. Pozdrawiam :)